Uzależnienie od leków – lekomania istnieje nie od dziś, ale wciąż z jakiegoś powodu jeszcze niewiele się o tym w Polsce mówi, wiele osób obecnie przyjmuje mnóstwo leków, na różne schorzenia.. ba!.. nie tylko schorzenia (witaminy, suplementy, leki na odchudzanie, na koncentrację itp itd), w końcu żyjemy w czasach „kultury tabletki”, a nasz kraj jest na 3-4 miejscu w Europie, biorąc pod uwagę ilość kupowanych przez nas leków..
Bierzemy ich tak dużo, do czego zachęcają nas liczne reklamy w radiu i telewizji, bogate oferty aptek, że czasem trudno określić, czy rzeczywiście musimy je brać i ich potrzebujemy, a może wcale nie (?) i kto z nas ich nadużywa i jest od leków już uzależniony (?).. W związku z tym przyszło mi do głowy, że w dotychczasowych wpisach nie wspomniałem nic (a moim zdaniem powinienem był to zrobić już na samym początku bloga) o typowych objawach uzależnienia od leków, które występowały u mnie lub u innych osób z tym problemem, z którymi miałem dotychczas kontakt
W tym wpisie skoncentruje się na lekach uspokajających (benzodiazepinach) oraz nasennych Z-lekach (Z-drugs), bo przecież nie wszystkie leki psychotropowe uzależniają, przeciwnie, wiele z nich jest lecząca i bardzo konieczna, wielu osobom ratuje życie (SRRI, SRNI i inne). Ja mam na myśli typowe leki doraźnie uśmierzające, o silnym działaniu depresyjnym na CUN, takie jak Clonazepam, Alprazolam (Xanax, Afobam, Alprox, Zomiren), Lorazepam (Lorafen), leki nasenne Estazolam (ProSom), Nitrazepam oraz leki nasenne nowej generacji Zolpidem (Stilnox, Nasen), ponieważ z racji swoich licznych, własnych doświadczeń związanych z uzależnieniem od nich na ten temat najwięcej wiem. Jednakże istnieją także uzależnienia od innych leków – przeciwbólowych opioidowych Tramal, Codeina (Tramadol, Oxycontin), leków na odchudzanie, na przeczyszczenie (anorektyczki, bulimiczki), sterydów anabolicznych (niektórzy kulturyści), leków na polepszenie koncentracji, dopalaczy, a nawet witamin i suplementów, od których pewne osoby uzależniają się psychologicznie.
Typowymi objawami uzależnienia od leków w mojej ocenie są:
-
przyjmowanie leku uspokajającego (benzodiazepiny), względnie nasennego regularnie przez wiele miesięcy a nawet lat, znacznie dłużej, niż można ( 3-4 tyg maksymalnie),. Przy czym regularnie to może być również co 2, co 3 dni, ponieważ niektóre benzodiazepiny mogą utrzymywać się w organizmie nawet do 100-200h. Również wysokość dawki ma ważne, ale drugorzędne znaczenie, ponieważ można być tak samo silnie uzależnionym / uzależnioną od stałej, niskiej dawki (uzależnienie od dawki “terapeutycznej”) lub przyjmować lek w coraz większych dawkach z rozwojem tolerancji (uzależnienie od wysokich dawek) – źródło: artykuł prof Heather Ashton.
-
codzienny przymus zażywania określonej dawki leku uspokajającego (benzodiazepiny) lub nasennego, po to by w ogóle móc zacząć normalnie funkcjonować lub zasnąć w nocy.
Pamiętam okres, kiedy tolerancja mojego organizmu i uzależnienie od przyjmowanego leku rozwinęło się u mnie już tak bardzo, że pierwszą rzeczą, jaką rano robiłem zaraz po przebudzeniu było zażycie określonej, niemałej dawki leku, później dopiero toaleta, jedzenie, a nawet kawa.. Wtedy wydawało mi się to naturalne, cierpię na ciężką nerwicę lękową – muszę brać leki, by opanować „poranny lęk”, a to, że było ich już znacznie więcej, niż na początku, no cóż, taka uroda leku, wyższa konieczność. Była to jednak tylko połowa prawdy. Uzależnienie jest podstępną chorobą, która rozwija się powoli i stopniowo, usypia czujność, pomniejsza, racjonalizuje, usprawiedliwia nałogowe zachowania, człowiek próbuje się oszukiwać, nie widzi pewnych rzeczy, bo ich nie chce widzieć
-
objawy zespołu abstynencyjnego pojawiające się podczas każdej z prób całkowitego odstawienia leku (planowanej lub nieplanowanej) lub choćby ograniczenia jego dawki. Bywa tak, że czasem znajdujemy się w nagłej, nieprzewidzianej sytuacji kiedy to nie możemy przyjąć leku.. Na przykład trafiamy do szpitala, więzienia, przebywamy za granicą, zgubimy leki, a nasz lekarz przebywa na zwolnieniu lekarskim lub po prostu z dnia na dzień z jakiegoś powodu odmawia nam przepisania upragnionego specyfiku (zapewniam, że zdarza się) ..
Wtedy mogą pojawić się objawy abstynencyjne zarówno fizyczne jak i psychiczne, takie jak drżenie, pocenie się, osłabienie, przyspieszenie akcji serca, wzrost ciśnienia krwi, drgawki, łącznie z napadem padaczkowym, jak również lęk, panika, rozdrażnienie, agresja, smutek, płacz. nieprzewidziane zachowania, często patologiczne, silny „głód lekowy” fizyczny, jak i psychologiczny może spowodować, że posuniemy się nawet do kłamstwa, kradzieży, fałszerstwa, manipulacji, a nawet prostytucji itp..
-
ukrywanie leków w jakimś miejscu (skrytce) w domu znanym tylko uzależnionemu, chowanie przed pozostałymi domownikami, po to by np ukryć przed nimi fakt przyjmowania znacznie większych dawek, niż w rzeczywistości lub w ogóle zataić wiedzę o ich przyjmowaniu (np po okresie abstynencji), lub posiadaniu jakichś zapasów.. Chowanie pomiędzy kartkami książek ,w teczce zamykanej na szyfr, a nawet metalowej kasetce przeznaczonej na pieniądze.. Pamiętam, że jeszcze przez wiele miesięcy po całkowitym odstawieniu BDZ znajdowałem w tych miejscach wiele pustych pudełek lub resztek odciętych fragmentów blistrów
-
nie rozstawanie się z lekiem choć na chwilę, szczególnie w stresujących, lękotwórczych sytuacjach, noszenie go stale przy sobie, w teczce, torebce, w skrytce kieszeni, w portfelu tak, aby zawsze tabletki były pod ręką (znam kobietę, nauczycielkę, która trzymała leki za stanikiem i gdy musiała je dobrać, odwracała się pod byle pretekstem tyłem do uczniów i dyskretnie po nie sięgała.),
-
rozwój uzależnienia psychicznego (psychologicznego), czyli silne, wewnętrzne przekonanie, że leki uspokajające (benzodiazepiny) są konieczne do leczenia, życia, funkcjonowania, że „zabezpieczają” przed cierpieniem . Leki zaczynają zajmować szczególne miejsce w życiu uzależnionego, powoli dominują jego rzeczywistość i szybko stają się jego „najlepszym przyjacielem”, panaceum na każdy problem.. Nic innego nie jest w stanie pomóc uzależnionemu, Tutaj jednak zwrócę uwagę na jeden aspekt:
a) faktem jest to, że do niedawna leczenie lęku, napadów paniki w nerwicy, czy fobii polegało głównie na wykorzystaniu leków antydepresyjnych nowej generacji SSRI, SRNI, benzodiazepin, leków antydepresyjnych starej generacji lub niektórych neuroleptyków. Leczenie psychoterapią było jeszcze wg mnie słabo rozpowszechnione i mało dostępne Wydaję mi się, że wciąż jest z tym słabo w wielu miejscach, choć ogólnie już dużo lepiej. Biorąc pod uwagę też to, że w przypadku osoby, która wcześniej zażywała długo konkretne dawki benzodiazepin, leki SSRI wydają się dla niej być zupełnie nieskuteczne, to rzeczywiście może pojawiać się przekonanie, że nie ma innego wyboru jak dalsze kontynuowanie zażywania benzodiazepin (sam tak miałem, tym bardziej, że zaczynałem swoje leczenie 20 lat temu i nikt wtedy nie oferował mi innego rodzaju leczenia)
-
zażywanie dodatkowej tabletki / tabletek leku (na wszelki wypadek) przed jakimś bardziej niż zwykle stresującym wydarzeniem, jak również sporadyczne zażywanie dodatkowej dawki benzodiazepin bez specjalnego powodu (np wieczorem), aby JESZCZE lepiej się poczuć, odstresować, zrelaksować, znieczulić po trudnym dniu (przerabiałem)
-
nieudane próby uzyskania i utrzymania abstynencji.. Wielokrotnie próbowałem odstawić leki na własną rękę, przerwać ich systematyczne zażywanie by zacząć radzić sobie bez nich, niestety bezskutecznie.. Innym razem mając całe pudełko uspokajaczy przy próbowałem brać je tylko doraźnie, przekonując się, że skoro je mam i mogę w każdej chwili zażyć i obiecując sobie, że wezmę tylko wtedy, kiedy naprawdę będę musiał, niestety prędzej, czy później kończyło się na regularnym braniu Myślę, że jedną z przyczyn, była charakterystyczna dla uzależnień utrata kontroli, inną niewyleczona fobia społeczna, na którą w dalszym ciągu cierpiałem i każda próba odstawienia leków kończyła się nawrotem nerwicy połączonym z objawami abstynencyjnymi..
-
dbanie o to, by mieć stały zapas leków, uczucie niepokoju, gdy ten zapas się kończył, uzupełnianie go z dużym wyprzedzeniem,
-
coraz większa koncentracja wokół leków (benzodiazepin), aby je zdobyć, aby je mieć, gdy zabraknie leku osoba uzależniona traci subiektywne, ale bardzo silne poczucie bezpieczeństwa, wszystko inne schodzi na dalszy plan, potrzebuje ich na skutek rozwoju tolerancji coraz więcej, by móc się uspokoić, wrócić do „równowagi”..Więcej leków, a więc więcej wysiłku, więcej lekarzy do obskoczenia, więcej kłamstw, bajek do wymyślenia, więcej pieniędzy do zarobienia, pożyczenia, by zapłacić za kolejne wizyty
-
„doctor shopping„, czyli w wolnym tłumaczeniu wspomniane przeze mnie powyżej „zakupy u lekarzy”, gdy pierwotne dawki leków już nie wystarczają i potrzeba ich znacznie, znacznie więcej (rozwój tolerancji).. Chodzi tu o regularne korzystanie z usług kilku lekarzy najczęściej na zasadzie wizyt prywatnych, którzy wzajemnie nic o sobie nie wiedzą, więc nie mają wiedzy jaką w rzeczywistości dawkę leku pacjent przyjmuje ( często praktykowany sposób zdobywania leków u wielu osób), jak również bardzo pomysłowe, zmyślone, aczkolwiek bardzo wiarygodne historie typu np “leki podebrała mi moja nastoletnia córka” “receptę wyrzuciłam przez pomyłkę do kosza na śmieci razem z reklamówką po zakupach ,następnego dnia śmieci już nie było” “kradzież zakupów w centrum handlowym”..(prof Heather Ashton)
-
realizacja recept na leki uspokajające lub nasenne w różnych aptekach, aby uniknąć podejrzeń i jakiejś wpadki..
Tak bardzo wstydziłem się swojego nałogu, że pilnowałem się, by nie odwiedzać tych samych aptek zbyt często, doszło do tego, że brałem już tyle leków, że musiałem zacząć prowadzić swoisty „grafik” odwiedzanych aptek, by nie trafić do tej samej 2-3 razy z rzędu..
Ważne też dla mnie było dbanie o pozory, czyli nienaganne ubranie, wygląd, odpowiednia poza, pewny sposób wysławiania się, kulturalne zachowanie, wszystkie te zabiegi po to, by nikt nigdy przypadkiem nie pomyślał, że mogę mieć problem z lekami, jak również oszukiwanie samego siebie, że nie jestem „ćpunem”, ja nie „z tych”..
-
zdobywanie leków w sposób nielegalny, czyli czarny rynek, zakupy w sieci po znacznie wyższych cenach, kupowanie u dealerów narkotykowych, którzy podobne też już mają benzodiazepiny w „swojej ofercie” lub u różnych podejrzanych „dostawców leków”, którzy mają te leki prawdopodobnie z przemytu.. W niektórych krajach takich jak Grecja, czy Chorwacja benzodiazepiny sprzedawane są bez recepty
-
samowolne zwiększanie dawek leku bez konsultacji z lekarzem, w związku z rozwojem tolerancji (oczywiście przerabiałem to),
-
robienie różnych „eksperymentów”, czyli typowe chyba dla każdego z nałogów chemicznych kombinowanie, różne „wynalazki”, co z czym zażyć, aby wzmocnić moc działania, szczególnie wtedy, gdy leki psychoaktywne na skutek rozwoju tolerancji tracą swoją moc działania np popijanie leków alkoholem, który synergizuje działanie benzodiazepin, zażywanie benzodiazepin w połączeniu z silnymi lekami opioidowymi dla uzyskania podobnego, wzajemnego wzmocnienia
-
sytuacja, gdy nasi bliscy, ewentualnie ludzie z najbliższego otoczenia zauważają i zwracają nam uwagę na temat nadmiernej ilości przyjmowanych, przez nas leków uspokajających (benzodiazepin) lub leków nasennych, najczęściej z troski (moi bliscy wiedzieli o tym, że zażywam leki uspokajające, nie mieli jednak świadomości jak wysokie dawki przyjmuje, nie zdawali też chyba sobie sprawy, że jestem uzależniony, nikt z nas przez długi czasu nie zdawał sobie z tego sprawy
-
nadmierna uspokojenie, senność, niewyraźna mowa, zaburzenie koordynacji ruchów, widoczne problemy z pamięcią i koncentracją, spowolnienie, apatia, zaburzenia równowagi lub przeciwnie, nadmierne odhamowanie, euforia, agresja, dziwne pomysły, nieprzewidziane zachowania..(miałem prawie je wszystkie w różnym nasileniu i w różnych okresach),
-
silne zaprzeczanie problemowi, szczególnie obecne na początku lub przed rozpoczęciem leczenia, to część mechanizmu „iluzji i zaprzeczeń” charakterystycznego dla choroby nałogowej
Witam Panie Piotrze napiszę tylko jedną rzecz na początek po przeczytaniu Pana opisu przebiegu brania lekow przeraziłam się to jest jak wycinek całej mnie nic ująć nic dodać przeczytał tak jakby historię swojego życia, które trwa nadal. Pomocy
Dzień dobry Pani Asiu. Po przeczytaniu Pani komentarza chciałoby się napisać „przybywam z odsieczą!”, ale niestety, to nie takie proste, szczególnie w polskich realiach. Na pocieszenie mogę napisać jedynie (choć wątpię, że to Panią jakoś pocieszy), że wiele jest takich historii jak nasza, problem uzależnień lekowych istnieje w społeczeństwie, ale jakoś nikt specjalnie wciąż się nie garnie, by go rozwiązać. Oczywiście jest już grono lekarzy, którzy benzodiazepin nie przepisuje, ale tak samo duże, jak nie większe jest grono lekarzy, którzy je przepisują (z różnych powodów, niekoniecznie zaraz finansowych) Są te lekarze, którzy podobnie jak niektórzy ich pacjenci „obudzili się” gdzieś w „pół drogi” i kompletnie nie wiedzą co zrobić i albo nie robią nic, albo robią rzeczy nieprzemyślane, często nawet rzeczy niebezpieczne, przerywając nagle podawanie leku.
Czytam i tez czuje jakbym czytała o sobie…. jest realna szansa żeby samemu sobie poradzić z tym uzależnieniem ?
Nie powiem że nie, nie powiem, że tak, nie można generalizować w tym temacie, ponieważ ma na to wpływ przynajmniej kilka czynników.. Jeśli mamy do czynienia z głębokim uzależnieniem fizycznym i psychicznym spowodowanym jakimś niewyleczonym, poważnym problemem wewnętrznym, to jest to raczej trudne. Dotyczy to każdego uzależnienia, aczkolwiek są ludzie, którzy przestają brać, pić z jakichś powodów, np zdrowotnych, ale czy można powiedzieć, że są zdrowi, wyleczeni i szczęśliwi (?) W przyp. leków są ludzie, którzy za pomocą jakichś rozpisek stopniowego odstawiania BDZ (np „scenariusze stopniowego odstawiania BDZ wg prof. Heather Ashton), sami lub z pomocą psychiatry odstawiają te leki i niektórym się udaje, ale to też zależy od skali problemu z powodu którego zaczęli brać, od okresu brania, wysokości dawek. Należy pamiętać że „pod” lekomanią jest zwykle jakaś nerwica, zaburzenie osobowości i często same odstawienie substancji nie wystarcza. Trzeba się późnej zająć leczeniem „problemów pierwotnych”, chyba że są one niewielkie i nie komplikują aż tak życia lub miały źródło w przyczynach zewnętrznych np trudna sytuacja losowa, która aktualnie minęła.
Ćpanie benzodiazepin to ćpanie. To że są klasyfikowane jako lek nie różni ich od „typowych” narkotyków sprzedawanych w sreberku także określenie lekomania jest wg mnie eufemizmem.
Lekoman nie zażywa leków dla euforii czy innych odczuć tylko naprawdę wierzy że duża ilość leków jest w stanie poprawić zdrowie / utrzymać przy życiu itp.
Opisy najbardziej „magicznych” benzodiazepin jak nieszczęsny Xanax i klony mogą odnieść odwrotny skutek od przestrogi.
zupełnie jakbym czytała o moim znajomym… ma nerwicę, ale to wszystko przez rozwalenie sobie swojego systemu właśnie tymi lekami, bo brał je w nadmiernych ilościach żeby walczyć z bezsennością a teraz uzależnił się od nich kompletnie…
witam Przemek.Samookaleczenia takie jak skok z okna 3 pietro,pociecia ciala nozem,wbijanie nozyczek w brzuch.Sam nie wiem czy to tylko samookaleczenia czy proby samobojcze.Co jakis czas mam cos w rodzaju kilkudniowej depresji,bez wzgledu na to czy biore clona ten stan trwa a clon nie pomaga,jakby nie dzialal.Z epilepsja jest tak ze kiedy czuje zblizajacy sie atak biore dodatkowego clona i po 30 min jestem ok.Jezeli nie wezme 100% mam atak.Probowalem roznych antyepileptykow ok.7 rodzaji i zaden nie pomaga.Odstawialem clona z dnia na dzien i na 2-3 dzien mialem po kilka napadow mimo ze biore jeszcze tegretol lub depakine ktore,mam uczucie wogole nie dzialaja a na pewno nie zatrzymuja atakow ktore mam kilka razy dziennie bez clona a z clonem czasem 3 lata nie mam zadnego.Przebywalem w szpitalu psychiatrycznym w U.K. z powodu tych samookaleczen,mam swojego Psychiatre i terapie ale nie robia nic,mimo moich prosb,boja sie odebrac mi clona ze wzgledu na nasilenie atakow.Teraz jestem w Polsce i szukam Specjalisty ktory moze mi pomoc w odstawieniu clona bezpiecznie.
Karol..myślałem, że może masz samookaleczenia charakterystyczne dla zaburzenia osobowości borderline (powierzchowne cięcia górnej części nadgarstka ostrym narzędziem, „upuszczanie krwi”), ale chyba raczej nie..
Wiesz nie twierdze, że nie jesteś uzależniony od tego Clonazepamu (nie wiem, nie jestem specjalistą (?)..), ale skoro przepisano Ci „Clona” na padaczkę, która jest raczej chorobą organiczną, nie emocjonalną, to można by powiedzieć, że zgodnie z przeznaczeniem, bo to lek przeciwpadaczkowy i jest to trochę inna sytuacja, gdy tego samego Clona przepisuje się na nerwicę, lęki, bezsenność, bo odkryto przy okazji, że ten lek rozluźniając mięśnie szkieletowe uspokaja..
Nerwice, fobie nie są chorobami ciała, choć objawy cielesne są bardzo przykre, tylko chorobą myśli, fałszywych przekonań o sobie, świecie, innych ludziach które tworzą się już w dzieciństwie, negatywnych wyobrażeń, traumatycznych wspomnień i powinno się je leczyć psychoterapią, a nie Clonazepamem..
Jednakże z tego co słyszałem w leczeniu epilepsji stosuje się teraz nowsze leki, jednakże w twoim przypadku trudno na tym etapie powiedzieć, czy naprawdę nowe leki nie działają (?) czy czasem te ataki padaczki nie są wywołane silnymi objawami abstynencyjnymi (?) Mnie się wydaje, że sam tego nie ocenisz, musiałbyś się położyć do szpitala, np zadzwonić do dr Anny Basińskiej i położyć się na OLZA (Odział Leczenia Zaburzeń Abstynencyjnych) w Instytucie Neurologi i Psychiatrii w Warszawie..Ale najpierw pogadać z nią, przedstawić problem (ona ma z tego co słyszałem dobrego nosa do benzo i negatywnych efektów pobocznych, które mogą po nich powstawać) i jeśli jest tak jak mówię, to pod opieką lekarzy, na oddziale szpitalnym powoli odstawiać CLona z wspomożeniem np innych leków..Może powinieneś przejść na równowartość Relanium (substytucja) które ma 4 krotnie dluższy okres działania, niż Clon i schodzić z tego Relanium, bardzo powoli, stopniowo, włączając inne leki..
Sam być może odstawiałeś za szybko (?!) Clon, to Clon, nie ma żartów, byłem od niego uzależniony 9 lat, doszedłem do 30 mg /dzień, jak go odstawialem to miałem różne „szarpnięcia” mięśni, ja na twoim miejscu samemu bym nie odstawiał, nie ryzykował, bo dostaniesz ataku i sobie głowę rozwlisz
Lekarze psychiatrzy powoli stali się współdilerami narkotyków typu benzodiazepiny.Przepisują.Co prawda pomagają ale nie informują jak długo to zażywać.Za każdą wizytę biorą od Ciebie 80-120 zł.Powinien ten proceder trafić jak najszybciej do wiadomości publicznej i takie praktyki napiętnowane.Na pudełku tych lekarstw „DUŻYMI I CZYTELNYMI LITERAMI” powinno być napisane jak ciężkie uzależnienie one wywołują.
Uzależniony zgadzam się z Tobą w zupełności, powinni jasno i wyraźnie informować, że nie można tych leków brać dłużej niż 3 tyg, a nawet 2 tyg, a nawet po tym okresie należałoby je odstawiać stopniowo, co jest zalecane wśród fachowców zorientowanych w temacie..
Co do lekarzy, to nie można generalizować, ale faktem jest, że niektórzy takimi współdealerami stali się za pewne nieświadomie, są też tacy, którzy zarabiają na tym, są świadomi zagrożeń, ale mają to gdzieś, ale jest też cała masa lekarzy, którzy postępują rozsądnie, uczciwie i z troską ,a jeszcze inni uwikłani mimowolnie w problem sami nie wiedzą co mają zrobić z swoimi pacjentami, którzy się uzależnili lub zostali nieświadomie jatrogennie przez nich uzależnieni, i tak naprawdę na daną chwilę przeżywają dylematy, czy więcej będzie negatywnych konsekwencji, jak przepiszą kolejne opakowanie (?) czy przeciwnie, jak go nie przepiszą (?) jest też tak, że wiele pacjentów aktualnie już głęboko uzależnionych po prostu potrzebuje tych leków, bo ciało, psyche woła, lekarze czasem chcąc nie chcąc przepisują i trwają w tej chorej sytuacji..Sprawa nie jest czarno -biala
witam,biore clonazepam 2mg 2 razy dziennie przez 20 lat,przepisano mi lek na epilepsje.ostatnie 10 lat mialem 4 powazne proby samobujcze,samookaleczenia.mam tak wysoka tolerancje ze po polknieciu 120 2mg tabletek clonazepam nawet zamiast senny bylem agresywny.probowalem przestac brac ten lek ale bez niego nawet nie moge zrobic kanapki,bo czesto konczy sie to atakiem epilepsji,nie moge bez niego funkcjonowac.zatrzymuje on moje ataki,ale z drugiej strony niszy moja psychike.pytanie czy nie brac leku i czekac na ataki epilepsji czy brac i zniszczyc moja psychike do konca.najgorsze ze ze wszystkich antyepileptykow tylko ten zatrzymuje napady.moze ktos zna specjaliste z prawdziwego zdarzenia ktory moze mi pomoc?
Hej Karol czy te próby samobójcze i samookaleczenia to z powodu epilepsji? Czy cierpisz jeszcze na jakieś inne schorzenia typu stany lękowe, nerwica? A samookaleczenia to jakie, co masz na myśli?
Nie znam się na epilepsji, ale po tylu latach brania Clonazepamu, to trudno jest powiedzieć co jest w tej chwili od czego (?) Czy np. masz atak epilepsji, a po zażyciu Clonazepamu mija, czy brak Clonazepamu , związany z tym spadek stężenia leku w organizmie, adaptacja organizmu, efekty odstawienne wywołują u Ciebie ataki epilepsji (?) Niektórzy ludzie, którzy nie chorują na padaczkę, po odstawieniu benzodiazepin (szczególnie zbyt szybkim) lub leku nasennego Zolpidem (Stilnox) dostają epizodu padaczkowego..Pytanie, jak szybko odstawiałeś tego Clona ? Może za szybko? Wiesz, niektórzy ludzie uzależnieni od Clonazepamu, po wieloletnim okresie brania odstawiają ten lek nawet przez 1 rok, lub 1.5 – 2 lat..
Być może musiałbyś ten lek odstawiać pod ścisłą kontrolą lekarzy bardzo powoli i bardzo stopniowo, a w międzyczasie włączać inne, nowsze leki (rola lekarzy), Clonazepam jest starym lekiem przeciwpadaczkowym, podobno są teraz nowsze..
Kiedyś chciała, a teraz po zażyciu leków lekko się okaleczyła. Na szczęście nie było żadnych regularnych samookaleczeń. To co mnie zastanawia, to ten lęk przed utratą mnie jako jej partnera, zazdrość itp. (bez dawania przez mnie powodów, by tak się zachowywała). No ale nie chcę się tutaj sugerować kilkoma artykułami w Internecie, czekam na informację co jej konkretnie dolega.
Pozdrawiam.
Słusznie, a możesz napisać w jakim szpitalu ona jest? tzn czy to jest psychiatryk, jakiś zwykły szpital? czy detoks?
Oddział psychosomatyczny. Są tam ludzie z różnymi problemami, ale i cięższe przypadki (agresja po narkotykach, schizofrenia).
Ok, rozumiem, no to wydaje mi się, że chyba fachowy oddział..
Po 4 tygodniach żona opuściła szpital. Stwierdzono u niej depresję. Teraz jeszcze 2 tygodnie zwolnienia, zapewne kuracja jakimiś lekami i wizyty u psychologa lub psychoanalityka. Na szczęście nie jest lekomanką i mam nadzieję, że nie będzie i że zrozumiała do czego może doprowadzić ich nadużywanie.
Krzysiek życzę Ci, aby tak właśnie się stało, ale pamiętaj, że takie schorzenia to nie grypa, czasem leczenie trwa dłużej (zależne od przypadku i skali problemu)..Życzę twojej żonie i Tobie, by trafiła do dobrego psychoterapeuty, no i oczywiście, by leki, które dostała dobrze zadziałały..Jeśli to depresja to podobno tego typu schorzenia dobrze reagują na leki antydepresyjne SSRI, SRNI lub o podobnym działaniu i po 2-4 tygodniach powinna być poprawa
Moja żona wylądowała właśnie w szpitalu, bo nie dało rady jej wczoraj uspokoić – była nerwowa, pobudzona, następnie „zamulona” i znowu pobudzona, zła, wściekła itd (objawy, o których wspomniał Pan w ostatnim punkcie). Codziennie bierze leki na RZS (doraźnie i przeciwbólowe) + ibuprom sprint caps, gdy ma okres i czasami jakiś lek uspokajający, bo kiedyś miała depresję. Potrafi wziąć rano o 5 jedną, może dwie przeciwbólowe (zapobiegawczo, by nie bolało jak wstanie) i kolejne w ciągu dnia. Do tego oczywiście nosi je przy sobie. Dodatkowo wypiła jeszcze trochę wina feralnego dnia i nawet przypadkowo płyn do płukania jamy ustnej z alkoholem. Co się działo, to szkoda pisać…tak czy inaczej czeka ją teraz leczenie i mam obawy ile to potrwa. Najgorsze jest jeszcze to, że wmawia sobie pewne negatywne rzeczy o sobie i o mnie, jest bardzo zazdrosna i widzi często zagrożenie dla naszego związku. Kłóciliśmy się często o byle co i nieraz kończyło się to jej płaczem i robieniem pewnego przedstawienia. Czułem się nieraz tak, jakbym miał do czynienia z alkoholikiem, który jak nie wypije, to jest spokojny, nic prawie nie mówi, a jak wypije (i to dużo), to gada, gada i gada. Obawiam się, że może zostać w szpitalu dłużej lub jakiejś choroby natury psychicznej, bo jest to osoba bardzo wrażliwa i uczuciowa (ale jak coś w nią wstąpi, to jej nie poznaję). Mam nadzieję, że wyjdzie z tego i zrozumie co robi źle, bo niestety, ale każda uwaga na jej temat w takiej oraz w podobnych sytuacjach, była odbierana jako atak. Wcześniej potrafiła zażyć np. 3 dorety lub padolteny w ciągu dnia (nie naraz). Przychodziła do domu po pracy i spała 3-4 godziny, gdzie ja po jednej czułem się źle.
Witaj Krzysztofie..zacznę jak zwykle..nie jestem specjalistą, nie znam twojej żony, stadium jej choroby, rokowania i możliwości innego leczenia niż tylko łykanie narkotycznych leków
Mogę co najwyżej domniemywać, ale na pewno współczuje Tobie i twojej Żonie! Nie wiem, z jakiego rodzaju bólami zmaga się twoja żona, ale jak rzuciłem okiem do Wikipedii co piszą o RZS, to jest wyszczególniona cała masa różnych leków i do kuracji, i przeciwbólowych doraźnych, ale nie znalazłem tramadolu, ani innych leków z grupy opioidów..A czy twoja Żona leczy jakoś te RZS? No bo padolten i doreta to tylko leki doraźne
Z jednej strony naturalne pewnie jest,że ktoś nosi lek przy sobie, skoro go często boli, z drugiej strony niepokojące jest branie leków „na zapas”, a już picie przy tego typu lekach alkoholu może skończyć się „upojeniem patologicznym”!..
Literatura podaje, że przy zażywaniu benzodiazepin wypicie 1 kieliszka alko może w niektórych przyp doprowadzić do takiego upojenia
”Samowolka” w dozowaniu sobie dawek leku, robienie eksperymentów, „miksów” na podbicie działania, np. lek opioidowy + benzodiazepina + alkohol jest bardzo „wdzięcznym zestawem” dla uzależnionego, bo po prostu te substancje bardzo się synergizują nawzajem i wzmacniają swoje działanie
Myślę, że czasem może zdarzyć się tak, że ktoś cierpiący na fizyczną, organiczną konkretną chorobę przy których doraźnie ma zalecone leki uśmierzające, a posiada dodatkowo jakieś problemy emocjonalne, wynikające np. z niskiej samooceny, niepewności siebie, jakichś stanów lękowych i wtedy te leki typu benzodiazepiny, opioidy mogą doskonale wpasować się w tego rodzaju zaburzenia i niejako „przy okazji” zacząć robić dobrze także w tej sferze..Wtedy okazuje się, że uzależniony zaczyna zażywać leki przeciwbólowe, aby się wyluzować, a nie dlatego, że coś boli
Znam bardzo dobrze działanie różnych benzodiazepin, jak również padoltenu, bo od tych pierwszych byłem (jestem uzależniony), a ten drugi specyfik brałem na silny ból zęba..po 1 tabletce ból znikł, pojawiła z senność, z drugiej strony odhamowanie, w tym gadatliwość, która często występuje np. przy benzo..
Nie wiem, czy twoja żona miała depresje, czy bardziej nerwice z depresją (?), z korespondencji i obserwacji własnych zauważyłem, ze te zaburzenia się nawzajem mieszają i nieraz trudno ocenić, co było pierwsze, a co wtórne (?)..Są lekarze, którzy stawiają ogólne diagnozy nazywając coś depresją, co nią niekoniecznie jest..Ja np. zmagając się miesiącami z silną fobią społeczną, z elementami agorafobii i atakami paniki, wpadłem w końcu w stan depresyjny, a lekarz psychiatra zdiagnozował u mnie umiarkowaną depresję, przepisał SSRI ,a gdy nie pomógl, Clonazepam..Oczywiście ja sam nie zdawałem sobie sprawy z tej fobii..
Na prawdziwą, poważną depresję ponoć benzodiazepin się nie przepisuję (tak gdzieś czytałem), bo mogą pogorszyć stan, nawet do myśli i prób samobójczych..
Jak mówisz, że żona milczy, gdy nie jest pod wpływem leków (co nie oznacza, że nie przeżywa, nie dusi uczuć, emocji w sobie(?), a język się jej rozwiązuje, gdy zażyje, to można to podciągnąć pod jeden z typowych nałogowych mechanizmów uzależnienia..tzw „rozproszone ja”, czyli jak trzeźwy, to czuje się nikim (tak w skrócie – niska samoocena, stad np. zazdrość, zaborczość), pod wpływem substancji – „pan świata i wszelkiego stworzenia”, o tych różnych mechanizmach wspólnych dla różnych uzależnień przeczytasz w wpisie „Psychologiczne mechanizmy uzależnień”..
Leczenie polega na przyjmowaniu leków, ich nazwy nie pamiętam. Padolten lub doretę brała wcześniej na ból nóg, ale przestała je przyjmować, gdy lekarz przepisała jej inne, słabsze, ale które zniwelowały objawy do minimum, a nie powodowały nie odczuwanie bólu.
Niska samoocena występuje u niej niestety…praca jaką ma jest taka, aby mieć pieniądze, a jej ambicje sięgają wyżej z uwagi na wykształcenie i na to, że poradziłaby sobie w innej roli niż obecnie jako osoba „do wszystkiego”. Ta obecna praca, to opiekunka w przedszkolu, ale dodatkowo musi sprzątać jak zwykła sprzątaczka, a przy dzieciakach jest ciężko, tym bardziej, że jest kilkoro nieporadnych, mających czasami problemy natury fizjologicznej, nawet z psychiką (jakieś adhd, czy wczesne stadium schizofrenii – trafiło się u jednego 5-latka, inny agresywny, do tego wrzask i nieprzyjemna atmosfera w pracy, bo tam jest rywalizacja i plotkowanie). Same dzieci też są różne; jest kilkoro, których rodzice olewają, nic nie nauczą i ona musi przy nich „skakać”. Jeśli chodzi o jej wygląd, to tu nie powinna się dołować, bo jest szczupła, zadbana, a ja bynajmniej nie dołuję jej, nie wymagam, by była wiecznie młoda, bo oboje mamy po 33 lata. Uważa jednak, że łatwo jest mnie omamić i że pełno jest dziewczyn, kobiet, które tylko patrzą, by mnie poderwać. Te obawy powodują kłótnie, czasem o zwykłe pierdoły. Przez jej podejście do mnie, kontrolowanie, wygadywanie czasami bzdur i złych rzeczy na temat innych kobiet, ona się ode mnie oddala. Ja obracam się wśród ludzi, bo jestem fotografem, próbuję zarabiać teraz na tym (zacząłem niedawno). Pracę mam nudną, chociaż spokojną, ale chcę coś zmienić w tym kierunku, rozwijać się.
Żona jest miła, uśmiechnięta, uczuciowa, a zarazem zaborcza, zazdrosna i chce mnie mieć tylko dla siebie. To tak w skrócie, bo to temat-rzeka, ale chciałem nawiązać do tej samooceny. Myślę, że oboje porozmawiamy z psychologiem i on powinien jej powiedzieć co robi źle. Być może ja też popełniam błędy, ale nie daję jej powodów do dołowania siebie, bycia zazdrosną itd.
Odnośnie depresji, nerwicy – miała stwierdzoną depresję, bo oboje rodzice chorowali na raka. Oboje z tego wyszli, ale ona jest słaba psychicznie. Sama też o RZS mówi, że pewnie tak ją pokręci, że ją zostawię. Od razu przyjmuje najgorsze wersje, a rozmowa i moje zapewnienia nic nie dają. Problemem jest także nadopiekuńcza matka, ale to znów temat-rzeka…
O upojeniu patologicznym pierwsze słyszę, ale zapewne tak było. A jeśli chodzi o te padolteny, dorety – ja staram się unikać leków przeciwbólowych, ale mam problemy z kręgosłupem i jak już na prawdę nie mogę wytrzymać, to wezmę jedną tabletkę. Na szczęście jest to teraz raz na miesiąc może, czasami bywało raz na tydzień, dwa tygodnie, kwestia pogody i tego, czy robiłem coś fizycznie. Zauważyłem jednak, że po zażyciu tych tabletek odczuwałem coś w rodzaju „mogę zrobić to, tamto, jest fajnie i będzie dobrze”, układałem jakiś plan działania i nastawiałem się bardzo pozytywnie. Nie wiem co za składnik za to odpowiada, ale odczuwałem takiego lekkiego, pozytywnego kopa. Żona robiąc takie miksy zapewne czuła wszystko naraz.
Dzięki za odpowiedź.
Pozdrawiam.
Krzysiek, pomysł z psychologiem to moim zdaniem bardzo dobry kierunek, nie wiem tylko czy jedno spotkanie wystarczy (?) 🙂 Nie każdy psycholog jest też psychoterapeutą, bo oprócz studiów psychologicznych trzeba jeszcze skończyć szkołę lub kursy psychoterapii..
Tak się składa, że ja też miałem nadopiekuńczą matkę, pisze miałem, bo już taka w stosunku do mnie nie jest..Niestety nadopiekuńczość (nie mylić z opiekuńczością! czyli taką tylko kiedy trzeba) to wada jaką popełnia wiele osób, nadopiekuńczy rodzic często = apodyktyczny, zawsze wiedzący lepiej, nie pozwalający na samodzielne myślenie, działanie co często sprawia, że jego latorośl w dorosłym życiu staje się pod pewnymi względami niepewne siebie, wycofane, zalęknione, ma niską samoocenę, może popadać w nałogi, w tym lekomanię
Dam znać jak już będzie wiadomo co żonie dolega i jaką terapię jej zalecono. Może taka informacja komuś się przyda.
Dzisiaj przeczytałem artykuł o osobowości chwiejnej emocjonalnie (borderline). Ktoś napisał o swoich przeżyciach i część z nich pokrywa się z tym co było między nami. Wiem, że nie powinienem sugerować się tym co jest w Internecie, ale dało mi to do myślenia. Artykuł: http://joemonster.org/art/38646/Zycie_z_osoba_chorujaca_na_borderline
Krzysiek, tak, ja też uważam, że nie powinieneś się sugerować tym co pisze w internecie, choć oczywiście wszystko jest możliwe..nie mniej jednak huśtawki nastrojów, jakieś sprzeczne zachowania mogą występują też w innych zaburzeniach..Tak jak pisałem, ktoś jest na lekach, to wtedy jest odważny, spokojny, nawet pewny siebie, w inny dzień gdy leków zabraknie, ta sama osoba czuje się nikim, jest rozdrażniona, agresywna, konfliktowa, zaborcza..Osoba mocno zakompleksiona potrafi być jednocześnie zalękniona, niepewna siebie, a w innej sytuacji despotyczna, kontrolująca, chcąca podporządkować sobie wszystkich..Natomiast jeśli chodzi o borderline, to pisałem z kilkoma osobami cierpiącymi na to zaburzenie osobowości w ciągu 3 lat i z tego co wiem, to na pewno charakterystyczne są dla takich osób samookaleczenia np regularne, powierzchowne cięcia żyletką, innym ostrym przedmiotem, capslem górnych części nadgarstków i to był dla tych wspomnianych osób jakby wspólny mianownik..Osoba taka po zadaniu sobie bólu, i gdy dosłownie „upuści” sobie krwi, czuje chwilowe ukojenie w negatywnych stanach emocjonalnych, czy twoja żona dokonywała samookaleczeń??
Witam. Tez probuje wyjsc z uzaleznienia od Nasenu ale z ciezkim skutkiem. Biore od 3 lat raz probowalam odstawic i znowu wrocilam do tych paskudnych tabletek.
Cześć. Współczuję Ci ! Znam ten lek, niestety..słynny Zolpidem (substancja czynna), znany także jako Stilnox, pewnie też pod innymi nazwami..Lek nasenny, nazywany lekiem nowej generacji, który miał zastąpić starsze, gorsze leki nasenne z grupy benzodiazepin, które miały efekty uboczne i uzależniały Miał być lepszy, nieuzależniający lub mniej uzależniający, a okazuje się, że w moim rankingu, który prowadzę od początku prowadzenia bloga wysunął się z 4 miejsca, na 3, przebijając Lorafen.. Ranking mój ustaliłem na podstawie korespondencji jaką prowadziłem od ponad 3 lat zwracając uwagę na to, od których konkretnie leków jest najwięcej ludzi uzależnionych i teraz wygląda to tak: Clonazepam, Alprazolam, Zolpidem, Lorafen..a więc z moich obserwacji wygląda na to, że to czwórka największych uzależniaczy w tej grupie leków..
Jeśli mogę Ci coś doradzić, to przeczytaj na moim blogu dwa wpisy pt „Czy leki nasenne uzależniają” cz I i II, opisałem w nich wszystko co wiem na temat bezsenności i uzależnienia od leków nasennych, moje refleksje w tej kwestii.. Wspomnę tu tylko krótko o moim zdaniem najważniejszej sprawie, tj o tym, że bezsenność, szczególnie ta przewlekła, jest często lekceważona, czy raczej bagatelizowana przez ludzi, którzy często myślą sobie „od, takie kłopoty ze spaniem” albo „w zasadzie to nic mi nie jest, po prostu nie mogę spać” – uważam, że takie podejście to błąd, ponieważ bezsenność jest poważną chorobą, która zwykle ma realne przyczyny, choć często dla człowieka cierpiącego na nią zupełnie na początku nieświadome i powinno się nią leczyć podobnie jak nerwicę lękową, fobie, depresje (psychoterapia + „dobra farmakologia”)..
A jak odstawiałaś ten Nasen ? Od razu, szybko, czy stopniowo, powoli redukując dawkę? Być może samo odstawienie Nasenu nie wystarczy do rozwiązania twojego problemu, bo przecież nie zaczęłaś go brać bez powodu (?) Może trzeba by się też tym „powodem” zająć, a nie leczyć się tylko farmakologicznie ?
A w ogóle, to miałaś / masz szczęśliwe życie ? dzieciństwo? pozdr
Ja to od lat 90′, ale teraz to mają bez skutków ubocznych. Niestety się świat wali bez tego.
No ja brałem benzodiazepiny od 1995 roku przez przeszło 14 lat (bez przerwy), teraz jestem już prawie 8 lat „czysty”, a można wiedzieć jakie leki bierzesz? Jakie to są bez skutków ubocznych?
Witam!Należę chyba do tych szczęśliwców ,którym udało się wyjść z uzależnienia od pigułek szczęścia.Na napady lękowe przepisała mi je lekarz psychiatra.Jednocześnie uzależniła przepisując je na okres 5ciu miesięcy.Po tych 5ciu miesiącach próby odstawienia kończyły się fiaskiem.
O, to gratuluje i szacuneczek! 🙂 fajnie, że Ci się udało..
Mam problem w rodzinie i nie wiem jak mogłabym pomóc. Kuzynka pracuje w aptece i od dłuższego czasu jej mąż skarży się na to, że żona przychodzi pod wpływem jakichś leków, nie czuć od niej alkoholu. Zdarza się, że język jej się plącze. Obecnie, gdzieś od miesiąca zaczęła sięgać po alkohol. Wczoraj byłam u nich i widziałam jak wygląda. Ma kochającego męża, który nie pije, rzucił palenie, zajmuje się dzieckiem po pracy swojej, bo żona pracuje na zmiany w aptece. Właśnie wczoraj przyniosła pismo o rozwiązaniu umowy o pracę za porozumieniem stron. Mówi, że nie wie dlaczego ją zwolnili. Co robić. Nie chce iść do lekarz,, na terapię ani do psychologa mówiąc, że nie jest chora.
Cześć
Jeśli mamrotanie, niewyraźna mowa nie jest objawem jakiejś choroby (?), i tak przecież bywa – nie wiem, nie znam się – to moim zdaniem twoja kuzynka ma jakiś problem wewnętrzny, z którym sobie nie radzi ..
Wbrew pozorom, czy raczej stereotypom lekomanii nie zażywają otumaniających tabletek, bo to „lubią”, albo lubią ten „haj”..Haj, czy raczej rozluźnienie mięśni, uspokojenie, błogostan, znieczulenie, jak zwał, tak zwał, jest potrzebny do tego, żeby odciąć się od przykrych emocji, z którymi my osoby neurotyczne, nałogowcy (osoby ze skłonnościami do uzależnień) w konstruktywny sposób nie radzimy..
Byś może kuzynka ma jakieś wewnętrzne problemy i pracując w aptece znalazła „sposób” na to, by sobie ulżyć, no co jak co, ale to tak, jakby alkoholik pracował w sklepie monopolowym, do wyboru, do koloru, a w aptece benzodiazepiny, środki nasenne, pół narkotyczne leki przecibólowe, tramal, przyznam, że kilka lat temu, jak miałem często głody, to nieraz fantazjowałem jak jakimś cudem wieczorem trafiam do apteki, gdy ta jest zamknięta, no i hulaj dusza!
Co do kuzynki, to nie jestem specjalistą,ale tak na oko,to wydaje mi się, że ewidentnie zaklina rzeczywistość (typowe na początku), mechanizm iluzji i zaprzeczeń, pomniejszanie, zaprzeczanie, racjonalizowanie brania, być może sama faktycznie nie widzi większego problemu, zobaczymy, co się stanie z nią teraz, gdy straciła pracę (konsekwencja uzależnienia), jak również źródło skąd brała leki (?) – rozpaczliwe próby zdobycia tabletek (?!) wizyta u lekarza/lekarzy („doctor shopping”)? Zakupy w necie (?) Jak będzie wyglądał jej nastrój, samopoczucie (?)..
Na uświadomienie pewnych rzeczy potrzeba czasu, być może szczerych rozmów, niekoniecznie w tonie napastliwym, z pretensjami, to choroba, którą aby zrozumieć, trzeba zdobyć podstawową wiedzę i czasem to bliscy muszą zrobić pierwszy krok ku uświadomieniu
Witam wszystkich borykających się z tymi problemami!!!12 lat temu miałam silną nerwicę lękowa i pani doktor -internista przepisała mu afobam 0.50 mg.Brałam dwa razy dziennie>powiedziała-to takie fajne tabletki,na 100% pomoga.pomogły ale zostało uzależnienie!!od poł roku postanowiłam je wycofać -ale nie daję rady,choz zażywam tylko raz dziennie 0.25 mg.Ale to jest zbyt mała dawka i fatalnie się czuję ,Na początku ,gdy ograniczyłam do dwóch razy po 0.25 mg jakoś było ale teraz zazywając je raz dziennie mam-zawroty glowy,duszności i niepokój.Wspomagam sobie melisa ale niwiele to daje,Ale myślę ,ze jakoś to pokonam.Dlatego przestrzegam-nie bierzcie tych leków nigdy!!
Hej Lana, no właśnie „cudowne tabletki”, a jakie to znaczące stwierdzenie, wobec tego, do czego „doszliśmy” w obecnych czasach..Żyjemy można powiedzieć i chyba nie skłamie w „kulturze tabletki”, ponieważ pigułki są już na wszystko! W TV, w radiu, w reklamach, internecie, legalnie, nielegalnie można się odchudzić, usunąć ciążę, kupić sterydy i w 2 mies nabrać masy, uśpić, naćpać, a Ty, my, jesteśmy w jakimś sensie ofiarami pewnej polskiej mentalności, zarówno lekarzy, jak i ludzi, że leczy lekarz i już..Chodzi mi o to, że jak kilkanaście lub kilka lat temu, gdy na zachodzie, w USA, rozwijała się psychoanaliza, powstawały gabinety psychoterapii, u nas w Polsce jak ktoś miał nerwicę, stany lękowe, to szedł do lekarza (różnych profesji), neurologa, psychiatry (do tego drugiego jeśli miał odwagę), a także do lekarza ogólnego, dostawał benzodiazepiny, lub ewent. SRRI i tu się jego leczenie kończyło (błąd!)..Oczywiście nie było wtedy zbyt wiele innych możliwości leczenia nerwic (tak sądzę), poza większymi ośrodkami wojewódzkimi, ale też terapie ograniczone czasowo..
Teraz przybywa gabinetów psychoterapeutycznych, ale jeszcze nie ma ich tyle i nie są tak dostępne dla wszystkich (prywatne, płatne terapie), ale też nie ma chyba wśród ludzi jeszcze wystarczającego przekonania, że to skuteczna, jedyna, dająca w miarę trwałe efekty metoda, chodź niejednokrotnie długotrwała..Myślę, że jeszcze nie wszyscy ludzie wiedzą, mają świadomość, że sfera psychologiczna (psychika), jest tak samo skomplikowana (jak nie bardziej (?), jak nasze ciało, i może tak samo poważnie chorować, jak nasz organizm, na wiele schorzeń, w tym „paraliż”, a że te dwie sfery są ŚCIŚLE ze sobą sprzężone, zaburzenia psychiczne (stany lękowe, napady paniki itp) dają silne objawy fizyczne, czasem równie przykre, niż konkretne choroby organiczne..
Jeśli chodzi o leczenie, to uważam, że jak ciało ma swoich lekarzy, stomatolog, diabetolog, urolog, ortopeda, tak psychika ma swoich „lekarzy”, są to różnego rodzaju psycholodzy, psychoterapeuci, także psychiatrzy (dobra, nieuzależniające wsparcie farmakologiczne! ale nie jako główna metoda leczenia, lecz DODATKOWA)
Polecam takie artykuły (znajdziesz je także na mojej podstronie „linki”) takie artykuły, jak;
Psycholog – psychoterapeuta – psychiatra, brzmi podobnie, ale są różnice(?)
Jak wybrać dobrego psychoterapeutę?
„Czy da się wyleczyć z zaburzenia osobowości?. Lekarze psychiatrzy nie są w stanie. Psychoterapeuci leczą.”
Ponad 5 lat brałam po 1/4 tabletki Nasenu. Zaczęłam mieć
problem z pamięcią, (zapominałam nazw), ortografią, wysławianiem się i zaburzeniami pamięci krótkotrwałej. Zdecydowałam się w końcu na wizytę u psychiatry, gdzie otrzymałam fachową pomoc i leki, które zażywam.Przez pierwsze dni
odwyku wydawało mi się, że lek nie działa, dwie pierwsze noce były bezsenne, następne kilka dni zasypiałam z trudem i budziłam się w środku nocy, ale
gdzieś po 10 dniach zaczęłam zasypiać szybko i przesypiam pełne 8 godzin. Mam nadzieję, że wyzwolę się z uzależnienia – czego również i Wam życzę.
Dzięki za komentarz i życzenia! Przepraszam, że dopiero odpisuje, ale nie zawsze mogę od razu..1/4 tabletki Nasenu, niby nie dużo, ale jest to sprawa bardzo indywidualna zależna od reakcji każdego człowieka na daną substancję, jego wagi itp, po za tym sprawa nabiera trochę innego wymiaru, gdy bierzemy małą dawkę leku, ale 5 lat, to na skutek tendencji tych leków do kumulacji w organiźmie, zmagazynowania, mamy go realnie więcej w tkankach, a stężenie w osoczu może być znacznie wyższe, niż dzienna dawka..Objawy, które opisujesz , np kłopoty z pamięcią krótką, koncentracją itp mogą mieć różne przyczyny..Nie jestem żadnym specjalistą, ale spotkałem się z przypadkiem, że ktoś tracił jasność myślenia pod wpływem leków (np Ja) i z przypadkiem takim, że dawka leku, która na początku świetnie pomagała, po dłuższym czasie traciła swoją moc i już nie tylko nie pomagała, ale wytworzył się jakby zespół abstynencyjny (głód lekowy) i organizm, oprócz problemów podstawowych, lękowych, zaburzeń emocjonalnych, „wołał” jeszcze o uzupełnienie leku, ze względu na spadek stężenia substancji w organiźmie
mój chłopak przez przypadek- takie zalecenie lekarza zaczął brać leki na tej substancji oparte i to co działo się z nim przez 3 lata to była tragedia. Wszystko na tym cierpiało a szczególnie on. Długo się starał tego z siebie pozbyć ale wciąż bierze leki, co prawda już nie na benzo ale bierze. uzależnił się od tego że COŚ musi brać. tragedia te leki są straszne i najchętniej zrobiłabym problem temu doktorkowi, który wpędził go w zażywanie tego leku tylko ze względu na to że chłopak poszedł do niego po jakiś wspomagacz snu. Nic poza tym… czy na lekką bezsenność ktokolwiek pisze takie leki!!! tragedia
No tak to niestety bywa (współczuje!), że niektórzy lekarze wciąż przepisują lekką ręką te leki (niestety), one mają duży potencjał uzależniający właśnie dlatego, że mocno rozluźniają, znoszą lęk, uspokajają, koją i są lekami, a nie wódką, heroiną, kokainą, nie mniej nie usuwają przyczyn problemów, szybko przestają działać, rośnie tolerancja, a negatywne konsekwencje są takie same jak w każdym innym uzależnieniu, zmienia się osobowość, trzeźwość umysłu, po prostu działają podobnie jak alkohol, czy narkotyk, choć wiele osób się nimi nie „upija”, do utraty przytomności, to jednak gdy rozwija się tolerancja, to dawka leku rośnie, i ogólnie zdolności psychomotoryczne słabną, iloraz inteligencji, spada wydajność, pamięć, człowiek jest ospały, apatyczny, znieczulony emocjonalnie, ehh długo by wymieniać..
Niestety, myślę,że to wszystko trochę pozostałość bagatelizowania zaburzeń nerwicowych np przez lekarzy i samych ludzi, słabego dostępu do psychoterapii, nieświadomości, braku powszechnej wiedzy, pozostałość, gdzie szło się do lekarza ogólnego, żeby przepisał coś na „nerwy”, lub sen, no i on przepisywał, do psychiatry wstyd było iść, z obawy przed społecznym napiętnowaniem, co nie oznacza, że tenże psychiatra był przygotowany do leczenia nerwicy, bo ja osobiście uważam, że wiele zaburzeń lękowych, fobii, zaburzeń odżywiania, bezsenności występujących występujących jako samodzielna jednostka chorobowa, a nie konsekwencja jakiejś choroby organicznej, jest problemem psychologicznym, i powinni leczyć ją uprawnieni psychoterapeuci (+ dobra, nieuzależniająca farmakologia)
Lekomania to poważna choroba. Wygląda na taką niepozorną, ale może przynieść wiele szkód.
Masakra, ja na szczęście nie muszę walczyć z żadnym uzależnieniem, ale lekomania wygląda bardzo poważnie…
Lekomania to bardzo niebezpieczne uzależnienie. jest to ono równie groźne jak alkoholizm czy narkomania ponieważ odurzamy swój organizm. Bardzo ciekawy artykuł, widać że napisała go osoba, która zna się na rzeczy.
Witaj Przemku Masz racje ten lek już fizycznie na mnie nie działa i ja to wiem Pracuje nad sobą i swoimi emocjami sama Nigdy nie miałam żadnej psychoterapii Za to miałam i mam od 26 lat ciągłą walke z alkoholikiem Odstawiajac benzodiazepine w ciągu 10 dni (zalecenie pani psychiatry do której trafiłam) zastepujac to Coaxilem nie miałam żadnego wsparcia A mąz dobijał jeszcze bardziej.To co przezyłam to piekło na ziemi Nie chce rozczulać się nad sobą ale sama nie wiem jak ja to przezyłam .Fakt zostało mi to gdzies w mojej głowie. Nigdy większej dawki nie wzięłam mimo wszystko i nie wezme Trzy dni bylam bez leku i mysle żebym wtedy miała oparcie w kimkolwiek to dałabym rade Ale nie miałam SZKODA Teraz dobija mnie fakt że biore cos czego już dawno nie powinnam zazywac Wierze tez ze kiedyś mi się uda Teraz to już będę mądrzejsza Jestem pełna podziwu ze Tobie to się udało.Pozdrawiam
Dziękuje:), ale dużo pracy jeszcze przede mną , gdyż leczę się teraz z powodu fobii społecznej i agorafobii. Parę lat temu zdiagnozowano u mnie zaburzenie osobowości „typu unikającego” społecznie, więc teraz muszę to wszystko „odkręcać” pracując z psychologiem, nie mniej jednak pewne sukcesy mam 🙂 Współczuje Ci życia z alkoholikiem !! To wiele wyjaśnia, nie jesteś jedyną kobietą, która jest uzależniona od leków (benzodiazepin) w związku z alkoholizmem swojego męża, partnera..A czy mąż wie w ogóle, że jesteś uzależniona od leków. Nie jestem psychologiem ,ale sądzę że możesz być w tym w związku na pozycji osoby „współuzależnionej”,czyli osoby, która trwa przy chorym (uzależnionym) żyjąc bardziej jego życiem,niż swoim, opiekując się nim, pilnując. Gosiu, czy twój mąż się w ogóle leczy? Tak naprawdę to – CHYBA – powinniście się leczyć oboje..Nie wiem,czy wiesz, ale ośrodki odwykowe, zwykle mieszczące się w większych miastach wojewódzkich ,są to Wojewódzkie Ośrodki Leczenia Uzależnień i Współuzależnień. Sądzę, że pracując sama nad sobą możesz sobie nie poradzić, często jest tak ,że zarówno osoba uzależniona jak i współuzależniona wynoszą pewne schematy zachowań z domu rodzinnego, czy w twoim rodzinnym domu ktoś miał problem z alkoholem ,ojciec, mama??..W dorosłym życiu później często robimy to, czego nauczyliśmy się w domu prawda? Robimy po prostu to co umiemy, często zupełnie nieświadomie myśląc,że nasze zachowania są normalne. Rzadko jest tak ,że jedna osoba np lekoman, alkoholik (jedno ogniwo) jest tylko chora,często jest zaburzony cały „układ” Też brałem Coaxil , może nie najgorszy lek, ale słyszałem,czytałem,że w odstawianiu benzodiazepin robi się raczej tak,że po odstawieniu podaję się na jakiś czas inną benzodiazepinę o znacznie dłuższym czasie działania i to z niej schodzi się powoli i stopniowo..10 dni?? To moim zdaniem stanowczo za szybko! Bez urazy,ale ta pani doktor zdaje się ,że ma niewielką wiedzę na temat odstawiania leków 🙁 , powinnaś zmienić psychiatrę, zachęcam Cię też do rozważenia w przyszłości zapisania się na jakąś terapię ,choćby indywidualną, może też pójścia na jakąś grupę wsparcia dla żon alkoholików, (Al-Anon), na takiej terapii podejrzewam,że pewnie powiedzieliby Ci jak radzić sobie z uzależnionym (mężem), co robić, czego nie robić..oczywiście nic na siłę, ale warto się zastanowić : ) Psychoterapia to naprawdę nic strasznego!
witaj Ja tez jestem uzalezniona od leku z tej grupy tj rudotel tabletka ma 10mg ja biore 3/4 tej tabletki od 14 lat codziennie Próbowałam to odstawić dwa razy Nie dałam rady Czytałam twojego bloga i podobnie jak ty dzień zaczynam od dawki tego leku i jeszcze biore propranolol bo mam szybkie tętno Jestem nieszczesliwa z tego powodu ze musze to łykac i przeklinam dzień kiedy to lekarz rodzinny przepisał mi te tabletki Wtedy pomógł mi ale teraz wiem ze to był mój największy błąd. Szybkie odstawienie pozostawiło mi tylko traume o jakiej nawet mi się nie sniło Biore nadal bo boje się tego nawrotu potwornego lęku
Witaj Gosiu, dziękuje za komentarz!
Śmiem twierdzić, że to wcale nie twój błąd ..Raczej nieświadomy, jatrogenny błąd lekarza, wynikający z jego niewiedzy,ale także braku doświadczeń w tym temacie w tamtym okresie Chciał pomóc, ale pomógł na krótko ,a w szerszej perspektywie zaszkodził..Słyszałem,że dziś jeszcze wielu lekarzy przepisuje lekką ręką benzodiazepiny, a kilkanaście lat temu to leczenie lekami uspokajającymi tego typu było powszechne, o co też trudno winić lekarzy. Nie mniej jednak teraz musimy sami wyciągać z tych kłopotów, prawda? 🙁
No może nie sami, bo przybywa specjalistów, terapeutów uzależnień ,psychologów psychoterapeutów którzy są wstanie pomóc. Współczuje Ci twojego problemu, a w szczególności tych nagłych i szybkich „odstawek”, w ten sposób to można się tylko poważnie zrazić i zniechęcić w ogóle do dalszych prób (to naturalne!), dlatego np prof H. Ashton, którą często przytaczam w swoich wpisach, specjalistka od leków benzo i ich odstawiania wyraźnie wspomina w swoim artykule (znajdziesz go w moich linkach), że odstawianie benzodiazepin powinno być zaplanowane, przeprowadzone bardzo stopniowo i łagodnie, rozłożone nawet na kilka miesięcy, z odpowiednim wsparciem i lekarza psychiatry i wsparciem psychologa, psychoterapeuty z doświadczeniem w uzależnieniach. Ja ,jak już wspomniałem na blogu po 23 nieudanych próbach odstawienia leków nabawiłem się niektórych cech zespołu stresu pourazowego (PTSD) takiego jak mają osoby wielokrotnie torturowane …
Dlatego tak ważne jest moim zdaniem aby te leki nie odstawiać w sposób nazwę „rzeźnicki”, tylko zaplanować z głową, stopniowo ,spokojnie. Wydaję mi się ,że jesteś uzależniona od stałej dawki „terapeutycznej”, nie bierzesz dużo, ale podobnie jak u mnie występuje u Ciebie silna zależność psychiczna (psychologiczna) Po za tym w swoim organizmie ,po 14 latach ciągłego brania to już możesz mieć tego leku w sobie,dużo więcej niż ta początku zażywania (zjawisko kumulacji benzodiazepin) ..
Chodzi mi o to, że być może masz o wiele wyższy realny poziom leku w sobie, niż by miała osoba biorąca ten sam lek, w tej samej dawce, ale przez np miesiąc. Więc pewnie musiałabyś go odstawiałabyś (by uniknąć nieprzyjemnych objawów odstawienych) przez kilka miesięcy stopniowo, a później pewnie lek „schodziłby” jeszcze z Ciebie nawet po jego podawania (teoretyczne rozważania) No tak, rozumiem Cię, boisz się powrotu lęku i starych dolegliwości, ale twoje fatalne samopoczucie mogło być związane z zbyt nagłym odstawieniem leków, miałaś w ogóle jakąś psychoterapię?
Wiem, że ten temat dotyczy niestety wielu ludzi. Współczuję Wam, bo wiem co Was dotknęło. Sama przez to przeszłam. Choć nie ukrywam, że bez pomocy specjalistów by się nie obyło. Ja trafiłam do Ośrodka Wiosenna w Ściejowicach. Miejsca gdzie przez wiele tygodni walczyłam ze sobą o powrót do normalnego życia. Pomogli mi. Dziś mój świat wygląda zupełnie inaczej. Normalnie. Jakby nic się nie wydarzyło, a jednak to miało miejsce. Sama bym sobie nie poradziła, więc jeśli na to cierpicie, zastanówcie się czy, aby nie warto?
Cześć Henia!
Dzięki za komentarz! GRATULUJE, że Ci się udało !! 🙂 Wow! Zawsze mnie cieszy jak ktoś pisze, że wyszedł z tego!! A możesz coś więcej napisać o twoim braniu ? Od jakich leków byłaś uzależniona, jak dużo brałaś,o leczeniu, o ośrodku w którym byłaś? oczywiście bez podawania swoich personaliów, ale każda taka informacja jest cenna dla ludzi, którzy tu zaglądają! Możesz napisać o tym w komentarzach, możesz napisać do mnie na meila, wszystko jedno..