Dziś na moim blogu zamiast wpisu, krótka notka dotycząca leku nasennego Zolpidemu.. moim zdaniem ważna.. Jakiś czas temu zespół naukowców z Zakładu Farmacji Społecznej Wydziału Farmaceutycznego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagielońskiego w Krakowie w składzie : dr n. med. Anna Gołda, mgr farm. Justyna Dymek, mgr farm. Małgorzata Starzykowska opracował nową ulotkę informacyjną dotyczącą zasad bezpieczeństwa stosowaniu leku nasennego Zolpidem, znanego na rynku również pod nazwami handlowymi Stilnox, Nasen, Onirex, Polsen, Sanval, Hypnogen,
Jako że wiem jak wiele osób w ostatnich latach uzależniło się od tej substancji (nie wnikając, czy stało się to z winy lekarza, czy niefrasobliwości użytkownika), postanowiłem zamieścić na stałe na swoim blogu to opracowanie zakładając oddzielną, specjalną podstronę >> “Zolpidem (nowa ulotka)”
Ulotkę o Zolpidemie zamieściłem wyłącznie w celach informacyjnych i za zgodą dr n. med. Anny Gołdy, od której otrzymałem ten materiał
Ten wpis nie jest reklamą Zolpidemu, ani jego antyreklamą, nie wszyscy ludzie uzależniają się od tego typu leków, choć wiele osób tak (predyspozycje), warto jednak przed rozpoczęciem kuracji poznać zalecenia w jakich przypadkach, w jaki sposób i jak długo można lek stosować, by ograniczyć ryzyko uzależnienia, które jak każde uzależnienie niesie za sobą wiele negatywnych i przykrych konsekwencji
Ulotka dot. Zolpidemu jest do pobierania i udostępniania nieograniczonego dla wszystkich przy czym jej założeniem jest konsultacja razem z pacjentem p/lekarza/farmaceutę – jest „darmowa” w ramach akcji grantowej
można ją pobrać w formie PDF ze strony zakładu: http://ldv.farmacja.cm-uj.krakow.pl/www-data/2016/08/zolpidem-broszura.pdf
Akcja edukacyjna w ramach projektu finansowanego ze środków Narodowego Centrum Nauki na podstawie decyzji DEC-2011/03/D/NZ07/05099.
opracowanie:
dr n. med Anna Gołda
mgr farm. Justyna Dymek
mgr farm. Małgorzata Starzykowska
Zakład Farmacji Społecznej
Wydział Farmaceutyczny
Uniwersytet Jagielloński Collegium Medicum
ul. Medyczna 9, 30-668 Kraków
tel. 12 620 55 18
farmacjaspołeczna@cm-uj.krakow.pl
www.opiekafarmaceutyczna.com.pl
Bardzo Panu dziękuję za ten blog i link do opracowania prof Heather Ashton – był bardzo pomocny w procesie odstawiania leków na sen. 12 lat temu psychiatra zapisał nam Zolpiklon jako super nowoczesny, nieuzależniający lek do wieloletniego stosowania… Używaliśmy też Zolpidemu. Nie przekraczaliśmy 1,5 tabletki na noc, więc wydawało się, że problem nie jest duży.
Dopiero podczas odstawiania okazało się, że jest. Ja przez wiele miesięcy zaliczałam przed snem łagodne napady padaczkowe, ogólnie pierwsze pół roku było koszmarem. W lipcu miną nam 2 lata bez proszków.
Pośród bogactwa innych objawów odstawiennych, pojawiło się u mojego towarzysza coś, co nazwaliśmy „ciągutkami”. Ciągutki polegają na tym, że go boleśnie „ciągnie”, rozpiera w pasie obręczy barkowej – w górze klatki piersiowej, z rękoma, dotyczy to też łydek i stóp. Zwykle zasypia bez problemu, ale po kilku godzinach zaczyna się drapać, jęczeć przez sen, po czym się budzi z powodu tego bólu.
„Ciągutki” są silniejsze, kiedy mocno wieje lub pada i podczas silnych geomantycznych burz. Był czas, kiedy na wiele dni znikały, po większych dawkach wit. D3 lub kiedy codziennie pływał. A czasem nie wiadomo dlaczego. Często zdarza się, że po kilku godzinach snu, występują ponownie.
Nie jest to reumatyzm, bo wystarczy, że usiądzie i to zaczyna odpuszczać. Kładzie się i znowu rozpiera, więc musi wstać. To się zmniejsza /wcześniej nawet znikało/, kiedy zrobię mu masaż stóp. Nieraz wystarczy, że dotknę stóp i zaczyna chrapać, ale często, mimo że zaśnie, „ciągutki” wracają i znowu się budzi.
Nie towarzyszą temu żadne objawy ze strony serca, ani układu oddechowego.
Badaliśmy już wszystkie możliwe tropy i najbardziej wydaje się prawdopodobne, że jest to jeden z symptomów przewlekłych – objawy motoryczne, które mogą trwać nawet kilka lat /”Wiele nieprzyjemnych odczuć w całym ciele może trwać długo po odstawieniu. Może im towarzyszyć palący ból, wydający się czasem pochodzić głęboko z mięśni czy kości”/, a które są przypisane nadwrażliwości nerwowej, spowodowanej nieustępującymi zmianami receptorów GABA/benzodiazepinowych.
Próbowaliśmy stosować Gabę przed snem, ale powodowała zbyt duże obniżenie ciśnienia i ostatecznie nie likwidowała „ciągutek”.
Czy taki objaw jest Panu znany? Czy jest coś, co możemy zrobić, aby ustąpił? Konieczność wstawania kilka razy w nocy sprawia, że oboje rano jesteśmy niewyspani, jakkolwiek ogólnie życie bez leków nasennych jest nieporównywalnie bardziej „żywe” i już nigdy tego „g” nie ruszymy:)
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.
Witam.. A może rwa barkowa? albo polineuropatia jakaś np cukrzycowa? Czy partner nie ma cukrzycy? Nie jestem specjalistą, ale jeśli pyta Pani o moje zdanie, to uważam, że na pewno trzeba by się przebadać, podstawowe badania, może konsultacja neurologiczna, może ortopdedyczna, albo reumatologiczna ? a może kardiolog? Są dwie, a może nawet 3 opcje, albo to jakaś dolegliwość fizyczna o podłożu endogennym, organiczny (od ciała), albo objaw spowodowany przyczynami psychogennymi, czyli psychika i tu może być a) objawy abstynencyjne polekowe przewlekłę, b) nawrót problemu pierwotnego, a) i b) czyli równolegle jedno i drugie, 3 opcja jakieś uszkodzenie neurologiczne polekowe odwracalne lub nieodwracalne ..(?) To są tylko moje osobiste tezy.. Wydaje mi się, że też ważną kwestią jest tutaj przyczyna wizyty Państwa u psychiatry ? Do psychiatry nie idzie się bez powodu, a wtedy, kiedy jest jakiś konkretny i do tego bardzo uciążliwy problem.. Czy może Pani napisać co to było, bezsenność ? Kolejna rzecz czy w rodzinie pochodzenia Pani partnera , jak również u Pani występowały jakieś zaburzenia nerwicowe, depresyjne, uzależnienia, alkohol, leki, narkotyki? Pytam tylko dlatego, żeby zorientować się na ile jest prawdopodobne, że objaw u Pani partnera jest natury psychogennej ? Ja takiego objawu nie miałem, za to takie jakby niespodziewane „szarpnięcia” skurcze mięśniowe po dostawieniu Clonazepamu, szczególnie w momencie, gdy rozluźniałem się i zasypiałem, jednakże z własnych doświadczen oraz obserwacji innych ludzi z podobnym problemami wiem, ze psychika potrafi płatać niesamowite „figle”
Bardzo dziękuję za odpowiedź. Po ponad 2 latach problem rozwiązał się spontanicznie:) Przyjaciel 3 miesiące temu zażył 1 raz mikrodawkę LSD i od tego dnia „ciągutki” zniknęły. Kompletnie i bezpowrotnie. Wygląda na to, że ta odrobina substancji naprawiła coś, być może właśnie w receptorach GABA. Jesteśmy przeszczęśliwi:)
Jego sen poprawił się o 95%, w razie problemu bierze homeopatyczny Nervoheel, który wycisza bardzo subtelnie, ale wystarczająco.
Ja nadal przed zaśnięciem mam mioklonie, którym towarzyszy głośny dźwięk w głowie, ale przynajmniej zniknęły już łagodne napady padaczkowe.
Kogo można, uświadamiamy i ostrzegamy.
Serdecznie pozdrawiam,
Wszystkiego Dobrego!
Dziękuje. Mikrodawka LSD ?? hmm.. tak czy siak, cieszę się, że się udało! 😉 Życzę powodzenia na przyszłość.
Czytałam tego bloga w sierpniu kiedy byłam na początku walki z odstawianiem zolpidemu , przerażona szukałam informacji że da się z tego wyjść bez szpitala ..
Teraz mamy marzec ,od stycznia zolpidem nie istnieje dla mnie … Da się , jednak złota zasada TRZEBA CHCIEC i trzeba robić to pod okiem psychiatry najlepiej . Lykalam tego paskudztwa ponad 4 tabletki przed snem . Nie dla jakiś tam jazd , ale żeby spać . Wiedziałam że robię źle ale nie potrafiłam się nikomu przyznać że mam problem ,jednak pewna sytuacja sprawiła że doszłam do takiego momentu. Chce wlać chociaż trochę wiary w osoby które być może czytają ten komentarz i czują się zaginione w kozi róg przez zolpidem . Trzymajcie się mocno
Cześć. Po 1 z całego serca szczerze gratuluje, ponieważ z moich doświadczeń blogowych wiem, ze bardzo dużo ludzi jest uzależnionych od tego leku,
a był kiedyś reklamowany jak bezpieczny lek, nieuzależniający.. po 2 niestety nie jest tak, że jedynie ludzie młodzi, biorący „rekreacyjnie”,
szukający odlotów się uzależniają ale też ludzie zwykli leczący rozmaite problemy z bezsennością, zaburzeniami lękowo depresyjnymi po 3 zachęcam
Cię na ten moment nad poszukaniem fachowej psychoterapii, aby poszukać przyczyn twojej bezsenności, które być może dla Ciebie nieświadome na pewno
istnieją i mogą i powinny być skutecznie leczone tą formą leczenia. Niestety sporo ludzi mylnie wychodzi z założenia, że bezsenność to taka
dolegliwość, na którą bierze się tabletki i nic więcej. Nie, bezsenność leczy się podobnie jak nerwice, fobie, zaburzenia osobowości, a leki
są tylko dodatkiem i mam tu na myśli leki inne niż zolpidem
Przestrzegam przed zolpidemem. Moja mama po 70-tce zażywa go od 3 miesięcy i w godzinę lub dwie po zażyciu doświadcza lunatykowania, wychodzi z domu, nie moze znaleźć drogi powrotnej. Trwa to kilkanascie minut, po czym powoli odzyskuje świadomość i napotkanej osobie podaje adres. Dziś byłyśmy u neurologa z sugestią, że lek ten może w ten sposób mamę działać. Lekarz nie przyjmuje tego do wiadomości, argumentując, że doswiadczalaby tych działań niepożądanych codziennie, ponieważ codziennie bierze lek. Nie chce zmienić leku, mama na własną rękę tego robić się obawia. Czy rzeczywiście mogą to być skutki uboczne tego leku?
Witaj. Czyli te lunatykowania nie zdarzają się codziennie? Jeśli chcesz znać moje zdanie, to po 1. nawet jeśli nie, to dla mnie nie jest to żadne uzasadnienie. Z własnych doświadczeń i jakiejś wiedzy wiem,
że po Zolpidemie zdarzają się czasem halucynacje, przy większych dawkach zdarzają się często, ludzie lunatykują, wyjadają jedzenie z lodówki, piszą smsy i nie pamiętają, a nawet jeżdżą samochodem na urwanym filmie..
W USA to ma nawet swoją nazwę.. Oczywiście dotyczy to większych dawek, ale lunatykowanie moim zd może zdarzyć się po dawce terapeutycznej
po 2. Wg zaleceń leku nie powinno się brać regularnie dłużej niż 4 tyg max, bo po tym czasie lek traci skuteczność swojego działania oraz wzrasta ryzyko uzależnienia.. Skoro lekarz pozwala na branie leku ponad 3 mies
to już to świadczy nie najlepiej o nim..
po 3 Ja raczej zaprowadziłbym mamę do psychiatry, a nie neurologa, bo bezsennością zajmuję się psychiatra, choć zolpidem może przepisać każdy .. Uważam to za błąd ! ALe raczej udałbym się do młodszego wiekiem, bo niektórzy Ci starej daty lubią przepisywać leki tego typu
po 4 No leku nie należy odstawiać z dnia na dzień, tylko jakoś stopniowo , skoro mama bierze już 3 mies, ja bym zmienił specjalistę na psychiatrę, może on podpowie
Wojtku, dokładnie coś w podobnym stylu miałem napisać, tylko w nieco mniej eleganckim tonie. Co prawda to czyjaś prywatna strona i może na niej pisać co chce, nawet, że jest zwolennikiem jedzenia gówna w ramach diety oczyszczającej, ale skoro swoje wpisy upublicznia w necie, to automatycznie wystawia się na krytykę. Mógłby sobie pisać, pisać i pozostawiać te wpisy prywatnymi, czego nie robi.
Benzo są ratunkiem, najczęściej ostatnią deską ratunku dla ludzi, którzy cierpią na przeróżne schorzenia neurologiczne. Ludzie często, zanim je zaczną przyjmować, trafiają do paru specjalistów, leczą się na nieistniejące choroby, robią dziesiątki różnych badań, które są psu na budę. W końcu lądują u odpowiedniego lekarza z wynikami od wszystkich konowałów, a ten przepisuje benzo. I jest ulga. Dla wielu to pierwsze ulżenie w bólu i cierpieniu od lat. Są tacy, którzy się nie diagnozują, idą w alkohol, czymś muszą ból zatopić. Albo w narkotyki. Co jest gorsze z tych rzeczy? Na zdrowy rozum! Gdy się dzięki benzo przeżyje w jako takim zdrowiu nawet parę pat, będąc dla ukochanych, to lepsze jest takie życie z pastylką w ręku, czy z flaszką lub innym dragiem twardym z ulicy? Pani Ashton walnęła już dawno w kalendarz, a szkoda, że nie ma dziś opcji zadania paru pytań odnośnie jej kretyńskiej publikacji. A autor niech sobie żyje w ascezie, skoro mu służy. Nikt nikogo nie namawia do niczego. Każdy ma wolną wolę i decyduje.
Pozdrawiam.
Witam, nie wiem gdzie się zwrócić o pomoc. Moja matka jest silnie uzalezniona od stilnoxu . To starsza chora i tylko troche poruszająca sie o chodziku osoba , z którą mieszka mój ojciec. Leki je jak cukierki a jednocześnie bardzo cięzko namówić ja na podjęcie leczenia, szpital czy sanatorium czy rehabilitację . Podejrzewam że najgorsze dla nie jest to że tam jej nikt nie da tego stilnoxu. Ostatnio znalazła schowek gdzie ojciec schował. Nie można jej tego nie podać bo staje sie agresywna i bardzo nerwowa. Nawe zaczełam myśleć o oddaniu jej na jakisodwyk ale ona nie zgodzi sie na pewno. Co robić czy zalatwiać ubezwłasnowolnienie. Jak? Mój ojciec juz nie daje rady a to on głownie z nią przebywa.
Witam, współczuję.. Niestety coraz więcej ludzi uzależnia się od Zolpidemu.. Na pewno nie można odstawiać Stilnoxu (Zolpidemu) z dnia na dzień, a nawet z tygodnia na tydzień ! To bardzo niebezpieczne dla zdrowia, a nawet życia, no i absolutnie nie dziwię się, że Mama zachowuje się agresywnie.. Nie wiem jak długo bierze ten Stilnox, ale coś mi mówi, że dłużej niż 4 tygodnie, wiec sam organizm w momencie spadku stężenia leku może „domagać się” tej substancji, co ma też oczywiście wpływ na psychikę.. Trochę to tak, jakby ktoś Pani chciał wyrwać kawałek Pani, część „czegoś”, co już wrosło zarówno w Pani organizm, jak i psychikę..
Nagłe odstawienie Zolpidemu, nieumiejętne, zbyt szybkie może skończyć się napadem padaczki, nawet jeśli osoba nie cierpi na epilepsje.. Czym się to może skończyć u każdego człowieka? chyba nie trzeba mówić, co dopiero u osoby wiekowej, niedołężnej.. Moim zdaniem odstawianie musi odbyć się na oddziale specjalistycznym, zwłaszcza w przypadku osoby starszej np F3 Oddział Leczenia Zespołów Abstynencyjnych (OLZA) w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Wa-wie..Tam jest specjalistyczny oddział gdzie w ciągu od 8 tyg nawet do 12 tyg fachowo odstawia się tego typu leki w tym Stilnox, minimalizując przykre skutki odstawienne..To nie jest tak, że jeśli Mama tam trafi, to nikt tam jej nie da Stilnoxu, zabiorą jej natychmiast, metoda polega na bardzo stopniowej redukcji dawki tego leku lub innego z tej samej grupy..
Oczywiście monitoruje się stan takiej osoby, podaje się też inne leki osłonowe, przeciwdrgawkowe, można też ustawić właściwie, bezpieczniejsze leczenie (są inne leki nasenne, nawet obiektywnie lepsze)
Niestety, kłopot jest wtedy gdy osoba nie chce się leczyć i trudno taką osobę zmusić.. Nie mniej można próbować załatwić sądownie nakaz przymusowego leczenia, czy ubezwłasnowolnienia, w przypadku zagrożenia życia.. Napisałem „można próbować”, ale czy to się uda tego nie wiem.. Niestety temat lekomanii do niedawna był w Polsce „białą plamą”, nie istniał .. Owszem „metoda przymusowego leczenia” istnieje, ale jak dotąd stosowano ją (z tego co wiem i z czym się sam spotkałem) jedynie w przyp. odwyku alkoholowego, gdy stan osoby jest taki, że grozi zapiciem się na śmierć.. Powiem szczerze, że jakiś czas temu korespondowałem z jedną osobą, która napisała do mnie w sprawie ryzykownego brania przez jej partnera właśnie Zolpidemu.. Podobnie chciała się dowiedzieć, co zrobić, jeśli osoba sama nie chce się leczyć.. Zastanawialiśmy się wspólnie co można zrobić, radziła się w tej sprawie prawnika , myślała o przymusowym leczeniu, zależało jej, niestety, nie zdążyła nawet wcielić swojego pomysłu w życie (o ile w ogóle by się dało ??), bo jej partner przeholował z Stilnoxem, przyjął potężne dawki, później wylądował na OIOM-ie, był w stanie śpiączki, 1 raz się wybudził, później nastąpiły dodatkowe powikłania, 30 letni mężczyzna zmarł..
Na co arl jeśli można wiedzieć i ile dawek leków dziennie przyjmowal?proszę o odpowiedz
Szanowny Panie Piotrze Przemku K,
Może mój komentarz nie będzie na aktualny temat ostatniego wpisu na Pana blogu, ale chciałbym się odnieść ogólnie do Pana obszernego blogu i na wszystkich innych forach, wpisów, komentarzy, rad itd, odnośnie TYCH DEMONICZNYCH benzodiazepin.
A mianowicie chodzi mi o to, że działanie i skutki uboczne zażywania BDZ rozpatrywane i komentowane są tylko w „dziale Psychiatrii”, tzn. ludzi cierpiących na zaburzenia lękowe, depresję, nerwice, bezsenność itd., czyli chorobach o podłożu psychicznym.
Nigdzie nie spotkałem się z jakimś konkretnym wpisem, czy opinią lub komentarzem na temat działania i stosowania BDZ na przykład w NEUROLOGII, co dotyczy akurat mojej choroby.
Nie będę się dużo o niej rozpisywał, bo musiałbym napisać „trylogię” tylko powiem krótko i zrozumiale dla wszystkich, że jest to coś w rodzaju „pochodnej Parkinsona”. Dokładniej mówiąc chodzi o DRŻENIE SAMOISTNE (choroba typowo neurologiczna) objawiające się takim drżeniem rąk, że nie można normalnie funkcjonować.
Przez przeszło trzydzieści lat byłem leczony w „dziale Psychiatrii” na nerwicę, depresję, zaburzenia osobowości, traumy, jeszcze trochę to by doszła schizofrenia i psychozy…?!
Przepisywano mi antydepresanty, neuroleptyki, nawet polski Prozac, czyli fluoksetynę (chyba na chęć do życia?) i inne „wynalazki”. Zaliczyłem również 3-miesięczną psychoterapię.
Choroba postępowała, skutki leczenia zerowe i zmarnowane przeszło trzydzieści lat życia!
W końcu „straciłem cierpliwość” do psychiatrów, psychologów,psychoterapeutów.
Trochę poczytałem „literatury fachowej” i zgłosiłem się do neurologa. Zlecił wykonanie konkretnych badań, postawił prawidłową diagnozę i przepisał leki, w tym BENZODIAZEPINY.
I teraz przechodząc do „meritum sprawy”, czytając te wszystkie wpisy o BDZ pytam się dlaczego mam ich nie brać, jeżeli pomagają, choć uzależniają?!
Ta cała nagonka na te „demoniczne” BDZ jest chyba dla ludzi, którzy stosują je jako narkotyki i potem mają problemy.
Bo jak czytam, że ktoś przyjmuje dziennie 30mg Clonazepamu, „zjada” opakowanie Xanaxu w ciągu godziny, to nie bardzo rozumiem o co chodzi.
Kolejny przykład wpisów cyt. „alkoholizm w porównaniu do BDZ to pikuś, BDZ są gorsze od heroiny” itp. to „ręce opadają”.
Chyba, że biorąc pod uwagę w/w „dawki, to całkiem możliwe.
Wracając do mojego przypadku proszę mi podać powód dlaczego nie mam przyjmować BDZ w „rozsądnej dawce” i długotrwale (bo nic innego nie ma), bym mógł w miarę normalnie funkcjonować? BO UZALEŻNIAJĄ?
Każde tabletki mają praktycznie skutki uboczne większe niż lecznicze.
A słowo UZALEŻNIENIE można tak samo przypisać chorym na cukrzycę,epilepsję, na nadciśnienie, ludziom po przeszczepach.
I zdaję sobie sprawę, że BDZ nie leczy choroby tylko łagodzi skutki, podobnie jak insulina, czy leki na nadciśnienie.
Na koniec chciałbym dodać, że nie jestem „gorącym fanem i zwolennikiem BDZ”, ale nieraz w życiu człowiek musi wybierać między „złym, a gorszym”, bo choroby nieuleczalne takie jak moja, Parkinson, epilepsja nie zaleczy się psychoterapią i herbatką ziołową.
Reasumując te wszystkie wpisy o BDZ (pomijam dział psychiatrii) można odnieść wrażenie, że lepiej być alkoholikiem albo narkomanem lub brać „dopalacze”, niż w pewnych przypadkach chorobowych stosować BENZODIAZEPINY
Też mam takie zdanie , myślę dlaczego nie bezodiazepiny skoro pomagają. Przecież alkohol, narkotyki, dopalacze to większe zło a są ogólnie dostępne.
Morfina też pomaga na ból, na poparzenie, jest bardzo potrzebna w medycynie, ale czy oznacza to, że można ją stosować regularnie, codziennie miesiącami, latami?
To jest typowe stwierdzenie, jakiego używają zwykle ludzie głęboko uzależnieni od benzodiazepin aby zracjonalizować sobie możliwość dalszego brania. Nazywa się to „mechanizm iluzji i zaprzeczeń”, minimalizacja, racjonalizacja, pomniejszanie negatywnych konsekwencji . Ja nie jestem ani alkoholikiem, ani narkomanem, nigdy nim nie byłem, cierpiąc na zaburzenia lęku panicznego poszedłem do psychiatry i uzależniłem się silnie od benzodiazepin (clonazepam, xanax). Najpierw tylko od dwóch małych tabletek , bo 8 latach codziennego brania liczba stopniowo wzrosła do 15 szt / dzień.. Odnośnie komentarza Pana wojetk_53 uważam, że każde uzależnienie jest złem, bo prowadzi w jednym kierunku (równia pochyła), oczywiście można się spierać albo się pocieszać, że narkomania szybciej, alkoholizm wolniej, lekomania może jeszcze wolniej, ale proszę się nie łudzić że lekomania jest jakimś lightowym uzależnieniem bez negatywnych konsekwencji, ok może następują znacznie później niż w innych nałgoach, ale są prawdopodobnie za to trwalsze. Pan wojtek_53 nie rozumie, że również ludzie cierpiący na zaburzenia organiczne również się uzależniają np „przy okazji”, osoby po poważnych operacjach, nowotworach od opioidów,